Witajcie ponownie. Dziś chcę wejść w temat depresji u kobiet – tej poporodowej. Znam ją od środka. Trzy porody za mną. Pierwszy – horror dla nastolatki, bez bajkowych filtrów. Partner? Przemocowy. Alkohol, krzyki, wyzwiska. Nie byliśmy dobraną parą, a kiedy dowiedziałam się o drugiej ciąży, mój świat pękł. Wiedziałam, że muszę odejść, ale psychicznie jeszcze nie miałam nóg, żeby ustać. Aborcja? W tamtym czasie nie miałam jak, środków, odwagi, wiedzy. Domowymi sposobami próbowałam zatrzymać to, co już się zaczęło (dziś dziękuję Bogu, że się nie udało). Syna karmiłam piersią do rozwiązania. Mama bała się o moje zdrowie – bo karmienie i ciąża jednocześnie to nie jest plan „wellness”.

Po porodzie było „w miarę”… do chwili, kiedy pamięć zaczęła się łamać jak szkło. Pamiętam wózek, pamiętam syna. A mojej córki – przez sześć miesięcy – nie pamiętam. Jakby mózg odciął kabel z napisem „to dziecko istnieje”. Czasem nazywamy to „dziurami w pamięci”, „zmęczeniem”, „baby blues”. Ale to było coś więcej. To było przetrwanie. Na szczęście wtedy przy mnie była mama. Widziała, co się ze mną dzieje. Mówiła po latach, że powinnam była trafić do specjalisty.

„Kiedy to minęło?” – zapytacie. Nagle. W dniu, w którym zobaczyłam moją córeczkę w szpitalu – kroplówki, rotawirus, paciorkowiec, brudne rzeczy. „Proszę zawołać księdza, nie wiemy, czy przeżyje” – usłyszałam. Coś we mnie pękło i wróciłam. Przebierałam ją, tuliłam, krzyczałam na cały oddział, że tak nie można. Od tamtej chwili już jej nie opuściłam. Wstyd – ogromny. Wina – przygniatająca. Córka żyje, jest mądrą, piękną kobietą. Wie o wszystkim. Była dzielna, ale wiem, że w środku walczyła z demonami. I ja też.

Piszę to, bo chcę, żebyś wiedziała: nie wszystko jest „twoją winą”. Czasem twój mózg nie wybiera perfekcji – wybiera przetrwanie. A depresja poporodowa to nie charakter, tylko choroba.

Co mówi nauka (w pigułce, bez lukru)

Jak często? Depresja poporodowa dotyczy co najmniej 1 na 10 kobiet w ciągu roku po porodzie. To nie kaprys ani „gorszy tydzień”, tylko realna, częsta choroba.

Kiedy się zaczyna i jak długo trwa? Objawy mogą pojawić się w ciągu kilku tygodni, ale nawet dopiero po 9–10 miesiącach od porodu – i wcale nie muszą być widoczne wcześniej.

Czynniki ryzyka? Przemoc ze strony partnera, wcześniejsze epizody depresji, ciąża nieplanowana, brak wsparcia. Związek przemocy domowej z depresją poporodową potwierdzają badania.

„Baby blues” vs depresja: krótkotrwały „baby blues” mija w ok. 2 tygodnie; depresja jest bardziej nasilona i długotrwała, wpływa na ciebie i na więź z dzieckiem i wymaga leczenia.

Diagnostyka i przesiew: Popularna jest Edinburgh Postnatal Depression Scale (EPDS) – 10 pytań przesiewowych używanych na całym świecie (różne kraje mają różne progi). To screening, nie wyrok – ale pomaga szybko wyłapać problem.

Leczenie działa: Psychoterapia (CBT, IPT), leki przeciwdepresyjne, wsparcie bliskich. W 2023 FDA w USA zatwierdziła zuranolon – pierwszy doustny lek specjalnie na PPD (w UK standardem pozostają psychoterapia i klasyczne leki, decyzje o nowych terapiach zależą od regulatorów).

Dlaczego to ważne? W UK problemy zdrowia psychicznego (w tym samobójstwo) to wiodąca przyczyna zgonów w późnym okresie okołoporodowym (6–12 mies. po porodzie) – dlatego tak naciska się na wczesną pomoc i sieć perinatalnych usług NHS.


> Dla porządku: w nowszych raportach MBRRACE-UK bezpośrednio w pierwszych 6 tygodniach najczęstszą przyczyną bywa zakrzepica/choroby serca, ale między 6. tygodniem a 12. miesiącem po porodzie mental health (w tym samobójstwo) dominuje – to właśnie ten „późny” okres wymaga czujności.

Co mogło się stać ze mną?

Dzisiaj myślę, że mój mózg przeszedł w dysocjację – mechanizm odłączania emocji i pamięci, który bywa związany z długotrwałą przemocą/traumą. Po trudnym porodzie i w toksycznej relacji to nie jest rzadkość. To nie „lenistwo matki” – to awaryjny bezpiecznik.

Jeśli czytasz i coś w tym widzisz – plan minimum

1. Powiedz komuś na głos. Partnerowi, mamie, przyjaciółce, położnej, GP. To nie musi być piękne zdanie – wystarczy „nie daję rady”.


2. Zrób przesiew (EPDS). To 2–3 minuty, a może być biletem do realnej pomocy.


3. Idź do specjalisty.


4. Odwołaj perfekcję. Prysznic i kanapka to sukces. Twoje dziecko potrzebuje mamy żywej, nie „idealnej”.


5. Zadbaj o bezpieczeństwo. Jeśli w tle jest przemoc – to czynnik ryzyka depresji i samobójstwa. Poproś o pomoc .

Ja przetrwałam. Nie przez siłę charakteru, tylko przez ludzi obok i moment, w którym mózg wrócił do ciała. Dziś jestem dumna z całej trójki moich dzieci. A jeśli pytacie, czy moja córka wie – tak. Powiedziałam jej, kiedy była gotowa. Powiedziała, że rozumie. I wiem, że w środku też musiała poukładać swoje demony. Patrzę na nią i widzę, jak rozkwita.

Jeśli jesteś w tym miejscu: to nie twoja wina. Robisz najlepsze decyzje, jakie umiesz, w warunkach, które masz. Twój mózg nie jest wrogiem – czasem po prostu włącza tryb przetrwania.

Puentka (z gatunku „sarkazm na łyżeczkę”)
Gdyby macierzyństwo miało instrukcję, pierwszy punkt brzmiałby: „Nie wierz Instagramowi.” Drugi: „Zadzwoń do lekarza.” Trzeci: „Zjedz coś i oddychaj – reszta poczeka.”

👉 Jeśli ten artykuł Cię poruszył, zasubskrybuj mój blog.
Piszę tylko o tym, co naprawdę przeżyłam – bez ściemy, bez filtrów.
Tu znajdziesz prawdziwe historie, a nie cukrowane poradniki. Jutro o aborcji .

Posted in ,

Dodaj komentarz