Hej, zanim zaczniesz czytać – mała podpowiedź: kliknij subskrybuj. To jest darmowe, nie gryzie i nie wymaga ani nerki, ani karty kredytowej.  Dzięki temu żaden mój wpis Ci nie ucieknie, a gwarantuję, że będzie się z czego śmiać. No i zostaw komentarz – lubię wiedzieć, że ktoś poza mną czyta te moje porodowe telenowele.

Nie wiem, czy wiecie, ale jestem szczęśliwą (i czasem zdesperowaną) mamą trójki dzieci. Najstarszy syn ma dziś 25 lat, córka 23, a najmłodszy syn – taki bonus z późniejszego etapu życia – 15.

I wiecie co? Gdyby macierzyństwo miało przyznawane ordery, to ja już dawno miałabym medal „za odwagę i sarkazm w obliczu chaosu”. A może i cały garnitur orderów – w końcu trzy razy przeżyłam poród. A to, proszę państwa, nie byle co.

Zanim zaczniemy, ostrzegam lojalnie: jeśli szukasz historii w stylu Instagram-mamusi – świeczki, muzyka relaksacyjna, poród w wodzie, a po wszystkim zdjęcie w pełnym makijażu – to zamknij ten tekst natychmiast. Bo tu będzie prawda. Brudna, śmierdząca i pełna słów, które moja mama do dziś uważa za niecenzuralne.

6msc po porodzie



Ciąża trzyletnia – łamigłówka dla początkujących

Zaczniemy od pierworodnego. Jak ktoś mnie pyta, ile ma lat, to oczywiście mówię prawdę. Ale czasem dorzucam bonusową anegdotę: że ta ciąża trwała trzy lata.

Tak, serio.

No bo zobaczcie sami: zaszłam w ciążę w wakacje, mając jeszcze 17 lat. Urodziny mam pod koniec września, więc zanim doturlałam się do szpitala, stuknęła mi osiemnastka. A że syn urodził się już po nowym roku – to rocznikowo miałam 19. Matematyka prosta: trzy lata ciąży! I powiedzcie mi, że to nie jest najlepszy tekst na imprezie.


Oczekiwania nastolatki

Byłam jeszcze dzieckiem, które stwierdziło, że czas mieć własną rodzinę. Bo czemu nie? Miałam chłopaka (no dobra, partnera, ojca mojego pierwszego dziecka – o nim jeszcze będzie). Miałam w sobie naiwność, że jakoś to będzie.

Chodziłam grzecznie do szkoły rodzenia. Serio! Minimum rozsądku we mnie siedziało. Ćwiczyłam oddychanie – wdech, wydech, sap, sap, sap – jak lokomotywa. Wierzyłam, że jak zapamiętam wszystkie „instrukcje”, to poród będzie jak egzamin – wystarczy dobrze ściągać.

Spoiler: to tak nie działa.

Nikt mi nie powiedział, że to w cholerę boli. Wszyscy gadali: „pierwszy poród boli bardziej”. Ale nikt nie uprzedził, że to ból w stylu: „jakby ktoś żywcem wyrywał mi kręgosłup, a w gratisie jeszcze posypał ranę solą”.


Start – pierwsze bóle i panika

Kiedy poczułam pierwsze skurcze, byłam pewna, że to już. Bez zastanowienia pognałam do szpitala. Miałam w głowie jedną wizję: urodzę w domu, na dywanie, a potem telewizja „997” zrobi o mnie odcinek specjalny. Nie, nie – ja chciałam medali, a nie reportaży kryminalnych.

Było przed południem, przyjęli mnie bez problemu. Ja szczęśliwa, zestresowana, ale dumna: „Zobaczcie, oto ja – przyszła matka!”. No i wtedy zaczęło się nasilać. Nie tylko brzuch, ale i plecy. Taki ból, że miałam ochotę wyrwać drzwi z zawiasów.


Mama na posterunku… na chwilę

Moja mama, jak tylko usłyszała, że jestem w szpitalu, przyjechała natychmiast. Miała dobre intencje: wesprzeć, być przy mnie, pogłaskać po głowie, dodać otuchy.

Tyle że ja, zamiast poczuć wdzięczność, wpadłam w szał. W połowie skurczu, kiedy kazali mi chodzić po schodach, zobaczyłam jej minę – zestresowaną, a jednocześnie uśmiechniętą. I wtedy, bez cienia skrupułów, wybuchłam:

– WYJDŹ! Nie potrzebuję niczego! Tylko żeby ktoś mi to dziecko WYJĄŁ!!!

I wyszła. Obrażona, rozczarowana, ale wyszła. Tak to jest, kiedy córka rodzi – najpierw ją wychowujesz, a potem dostajesz kopa w tyłek prosto z porodówki.


Ojciec roku – w wersji piwnej

Ojciec mojego pierwszego dziecka… ech. Zjawiał się i znikał. Początek – spoko. Ale potem? Zniknął. Wrócił dopiero wieczorem. Pijany.

Czy naprawdę muszę komentować?

Nie wiem, co gorsze – ból skurczów czy widok gościa, który miał być „moim wsparciem”, a wraca zalany, jakby właśnie wygrał finał mistrzostw świata w piciu.


Public enemy number one

Całą noc darłam się jak opętana. Nikogo nie oszczędzałam. Pielęgniarki, lekarze, położne – każdy dostał swoją porcję wrzasku. Jak ktoś próbował mnie pocieszyć – dostawał wiązankę. Jak ktoś próbował mnie zbadać – jeszcze większą.

Dziś to wspominam ze śmiechem, ale wtedy byłam jak boss level w grze komputerowej. Każdy, kto podchodził, ryzykował życiem psychicznym.


Lewatywa – horror story

Żeby było śmieszniej, zrobili mi lewatywę. Standard, niby nic strasznego. Tylko że ja, jako młoda i przestraszona, miałam w głowie jedną wizję: że jak pójdę do toalety, to dziecko wypadnie do kibla i spłynie w siną dal.

Więc trzymałam. Trzymałam wszystko, jakby ode mnie zależało bezpieczeństwo świata.

Efekt? Podczas parcia poleciało. Tak, dokładnie to, co myślicie. Sala porodowa zamieniła się w front wojenny, a ja miałam ochotę zakopać się w prześcieradło i już nigdy nie wychodzić.


Panika: „Oni chcą mi zabrać dziecko!”

Po 18 godzinach bólu syn wreszcie się urodził. Ale zanim zdążyłam poczuć ulgę, zabrali go na badania.

I wtedy mnie odcięło. Wpadłam w panikę, że chcą mi go zabrać, bo jestem za młoda. Krzyczałam:
– Oddajcie mi moje dziecko! Nie zabierzecie mi go!

Wyglądałam jak bohaterka taniego serialu dramatycznego. Tyle że nikt nie wzruszył się moim dramatem. Malucha oddali mi dopiero, kiedy się przespałam i uspokoiłam.


A teraz łożysko…

Myślałam, że już po wszystkim. Dziecko na świecie, ja żyję, szpital stoi. Ale nie.

– „Teraz proszę urodzić łożysko” – mówi lekarz.
– „Ja już NIC nie rodzę!” – odpowiedziałam. – „Koniec! Zamknięte!”

Spoiler numer dwa: musiałam.


Epilog

I tak oto wyglądał mój pierwszy poród. 18 godzin bólu, mama wyrzucona z porodówki, ojciec pijany, lewatywa z efektem specjalnym i ja – królowa wrzasków.

Nie było romantycznie. Nie było świeczek ani muzyki relaksacyjnej. Był ból, wkurw i spektakl, którego widzowie do dziś mają traumę.

Ale wiecie co? Patrząc dziś na mojego dorosłego syna, wiem jedno: było warto. Choć wtedy przysięgałam, że nigdy więcej.


👉 A Wy? Jak wspominacie swój pierwszy poród? Bardziej jak „romantyczny film”, czy raczej jak odcinek „Jackass”? 😅

Posted in , ,

Jedna odpowiedź do „Poród pierwszy – Trzyletnia ciąża i reality check”

  1. Awatar Eliza Siatkowska

    Super, że zajrzałaś/zajrzałeś 💬 Mam nadzieję, że kolejne wpisy też Ci się spodobają.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Eliza Siatkowska Anuluj pisanie odpowiedzi